Co zabrać w morski rejs

Od czasu do czasu takie pytania do mnie docierają, więc postaram się na nie hurtem odpowiedzieć. Z całą pewnością należy zawsze zabrać dobry humor i zdolność przyjaznego traktowania współtowarzyszy, nawet tych, którzy Wam czasem po rękach depczą. To są jednak truizmy, o które nikt nie pyta. Prawdziwa odpowiedź zależy od tego na jakie morze i na jak długo się wybieracie. Inaczej na krótki rejs pomiędzy wyspami Dalmacji a inaczej na wyprawę na Nord Cap. Różnica polega na tym, jak ciepło i wodoodpornie musimy się ubrać. Latem i na ciepłym morzu, na którym na dodatek raczej nie żegluje się nocą można ograniczyć ciepłe ubranie. Na północy, dalszej czy bliższej, gdzie nocne wachty nas nie miną, trzeba się w ciepłą odzież starannie zaopatrzyć. Generalnie jednak należy się zaopatrzyć w sztormiak. Teraz dla większej czytelności zaczyna się wyliczanka.
  • Sztormiak Dobry sztormiak to spory wydatek, ale jeżeli planujemy często na morze wracać, warto się o coś solidnego postarać. Różne "żółtki" sprzedawane w supermarketach za symboliczną cenę prawdopodobnie nie przetrzymają jednego rejsu.
  • Na nogi Przede wszystkim miękkie obuwie adidasopodobne na miękkiej podeszwie, nie zostawiającej czarnych śladów za sobą. Dobrze mieć sandały, szczególnie na rejs po ciepłych wodach. Sandały, a nie klapki spadające z nóg. Na ciepłe wody natomiast polecam pantofle do kąpieli bo na dnie czają sie liczne jeżowce i inne przykre w kontakcie stworzenia. I wreszcie kotwice, czyli gumowe buty. Na ciepłe wody nie zabieram - najwyżej zamokną mi nogi w sandałach, ale na Bałtyk i generalnie północne wody jednak potrzebne. Jakie? Na miękkiej, przeciwślizgowej podeszwie. Jak wysokie? I tak nosimy sztormiak NA buty, żeby nam zimna woda do środka nie docierała, więc tylko tyle, żeby nogawki sztormiaka na cholewkach się opinały. Przecież trzeba je na własnych barkach dźwigać.
  • W co się spakować Oczywiście największy szpan to prawdziwy worek żeglarski, najlepiej z żaglowego płótna. Może szpan, ale raczej niepraktyczny. Aby cokolwiek z niego wydobyć trzeba odwrócić go do góry dnem i potrząsać tak długo, aż wszystko się z niego wysypie. A potem wszystko do niego z powrotem załadować. Więc raczej torba, zaopatrzona dodatkowo w liczne kieszenie na zewnątrz i paski do ręki oraz na ramię. Gdy czekają nas dłuższe podróże pomiędzy jachtem a np lotniskiem, dobrze, by torba była zaopatrzona w podwozie ale uwaga - taka torba, nawet miękka, musi mieć usztywnione dno, podobnie jak stelaż plecaka. Może się okazać, że na jachcie, gdzie miejsca na bagaże jest zawsze zbyt mało, to usztywnienie będzie nam doskwierać. Dotyczy to w równej mierze plecaków. Musicie wybrać mniejsze zło.
  • Śpiwór Czarterowe jachty w Chorwacji czy Grecji zwykle wyposażone są w koce, poduszki i bieliznę pościelową co zwalnia nas z konieczności wożenia ze sobą śpiwora. Jednak kiedy indziej należy o tym pamiętać. Śpiwór na północne rejsy powinien być odpowiednio ciepły ale nie puchowy, który jest z natury swojej higroskopijny. Więc będzie nam nie tylko zimno ale i mokro. Współczesne śpiwory są opisywane jako dające komfort nawet przy ujemnych temperaturach ale traktowałbym to z pewną ostrożnością.
  • Polar W zależności od regionu żeglugi stosownej grubości. Często przydaje się polar zaopatrzony w windstoper, dzięki któremu wyjście na pokład nie wiąże się z przenikliwym zimnem. Polary są bardziej odporne na wilgoć od swetrów więc raczej radzę unikać tych ostatnich.
  • Bielizna Sztormiaki obecnie są niby oddychające ale lepiej, żeby ta bielizna nie zatrzymywała potu. W każdym razie, na chłodne rejony nie powinniśmy zapominać o kalesonach czy rajtuzach.
  • Czapka W rzeczywistości kilka czapek. Na pewno czapka z daszkiem osłaniającym od słońca, zaopatrzona w gumkę pod brodę lub inne zabezpieczenie przed jej utratą. Na dnie morza leży pełno różnych czapek. Na chłodną pogodę należy się zaopatrzyć w czapkę polarową sięgającą aż po uszy. Od słońca i wiatru dobrze również chroni zawiązana po piracku bandanka. Polecam
  • Rękawiczki Bywa, że rączki marzną. Trzeba się jednak liczyć z tym, że na jachcie rękawiczki szybko zmokną, a słona woda praktycznie nigdy nie wysycha. Zatem grube narciarskie raczej się nie sprawdzą. Na dodatek nie da się w nich zawiązać żadnego węzła. Żeglarskie rękawiczki powinny mieć wolne czubki przynajmniej dwóch palców - kciuka i wskazującego. Raczej nie trzyma się lin w rękach jak na śródlądowej jolce ale np wyciąganie z wody porośniętego małżami muringu bywa bolesne. Więc rękawiczki również na ciepłym morzu.
  • Kamizelka asekuracyjna Na jachcie są obowiązkowe środki ratunkowe nie nadające się do stałego użycia i życzę Wam, byście nigdy z nich korzystać nie musieli. Polecam natomiast kamizelki pneumatyczne. Ostatnio ich astronomiczne ceny zaczynają powoli schodzić do rozsądnego poziomu a za granicą od dawna te ceny są rozsądne. Nie ograniczają ruchów i jeśli co nie daj Bóg, znajdziecie się niespodziewanie za burtą, błyskawicznie i samoczynnie wypełniają się dwutlenkiem węgla zapewniając otrzymanie głowy ponad wodą. Dodatkowo mogą być wyposażone w "wąsy" z karabińczykami, pozwalające w trudnych warunkach przypiąć się do jachtu. Więc jeśli macie zamiar często żeglować, warto się na taki wydatek szarpnąć.
  • Nóż Oczywiście nóż żeglarski. Nie polecam wymyślnych scyzoryków zawierających 58 mikroskopijnych narzędzi z obcinaczem paznokci włącznie. Ostrze powinno być słusznych rozmiarów, dość szerokie i rzeczywiście ostre. Z dołączonych narzędzi przede wszystkim szeklownik i marszpikel (do rozwiązywania złośliwie zaciśniętych węzłów) Czasem końcówka noża zaopatrzona jest w śrubokręt. I tyle. Pamiętajcie - jeśli coś jest do wszystkiego to w końcowym rezultacie jest do niczego.
  • Lekarstwa Jeśli ktoś ma przepisane przez lekarza lekarstwa to oczywiście powinien je ze sobą zabrać i stosować zgodnie z przepisem. Odradzam jednak zabieranie aviomarinu czy innych cudownych leków na chorobę morską. Doświadczenie uczy, że jedynym absolutnie skutecznym środkiem jest odpoczynek pod rozłożystym dębem. Każdy przechodzi okres adaptacji po którym te niemiłe objawy mijają - jednym prędzej innym później. Starzy kapitanowie podobno nie mają takich objawów bo mają błędnik przeżarty do cna alkoholem, ale to raczej legenda. Skiper powie co robić, żeby ta dolegliwość mniej doskwierała i szybciej minęła.
  • Zapalniczka Jeśli ktoś już pali to trudno go z tego wyleczyć w czasie rejsu ale proszę się zaopatrzyć w zapalniczkę, najlepiej taką ciśnieniową, która zapali się nawet na wietrze a i w kambuzie się przyda. Zapałki prędzej czy później zamokną a na dodatek zawsze gdzieś te wypalone drogę do zenzy znajdą i zatkają pompy zenzowe.
  • Aparat fotograficzny lub kamera to narzędzie pozwalające długo po powrocie cieszyć się wspomnieniami. Doświadczonych fotografików nie będę pouczał ale pozostałym doradzam zabranie taniej cyfrówki. Zdjęcia do natychmiastowej weryfikacji a jeśli zdarzy się nieszczęście i słona woda dobierze się do naszego cacka ból będzie mniejszy.
  • Ładowarka Dziś urządzeń zasilanych bateriami jest bez liku, poczynając od telefonu, przez aparat fotograficzny aż do bardziej wymyślnych zabawek. Na jachcie podczas żeglugi raczej nie ma zasilania 220 V AC (chyba, że ktoś wozi ze sobą przetwornicę) zatem warto zaopatrzyć się w ładowarki dostosowane do instalacji prądu stałego. Jeśli tych urządzeń jest więcej, to warto zadbać by były zasilane ze standardowych akumulatorków i zaopatrzyć się w ładowarkę uniwersalną.
  • Okulary od słońca Gdy świeci słońce i wieje chociażby najskromniejszy wiaterek, morze pokrywa się milionem lusterek boleśnie kłujących oczy zatem niezbędne są okulary przeciwsłoneczne. Powinny jednak spełniać kilka niezbędnych warunków. Powinny mieć filtr UV i najlepiej - szkła polaryzacyjne. Takie okulary nie są, niestety tanie, ale oczy są z pewnością droższe. Aby jednak nie stracić tak kosztownego gadżetu należy je w skuteczny sposób zabezpieczyć przed spadnięciem. Polecam półsztywne tasiemki łączące nauszniki dookoła głowy. Trafiają się nawet pływające, dające szansę na manewr "okulary za burtą"
  • Latarka Na jachcie z pewnością będzie wiele różnorodnych latarek, ale połowa z nich dawno już zapomniała do czego służy, reszta pewnie także pozostawia conieco do życzenia. A latarka jest na jachcie niezbędna. Często trzeba zaglądnąć w zakamarki do których słonce nie dochodzi. Więc warto mieć swoją. Szczególnie polecam LED-owe czołówki. Raz, że LED-owe światła są dużo oszczędniejsze w spożyciu energii elektrycznej, dwa, że czołówka pozwala wyswobodzić ręce, gdy musimy oczyścić ssak pompy zenzowej czy sprawdzić poziom oleju w silniku.

Uzupełnię kiedy mi się coś przypomni

 
 

Szukaj w mapie witryny