Wróćmy na jeziora...

Po paru latach nieobecności postanowiliśmy ponownie odwiedzić Mazury. Dzieci nam wyrosły i dorobiły się poważnych patentów żeglarskich, więc tym razem organizujemy całą flotę - cztery Oriony. Znawcy wiedzą, że Orion jest statkiem raczej skromnym, ale za to pozwalającym wślizgnąć się we wszelkie zakamarki Wielkich Jezior. Koniec sierpnia okazał się podwójnie korzystnym terminem - nareszcie pojawiła się letnia pogoda a zbliżający się koniec wakacji powoduje, że ludzi jest tu nieco mniej niż w środku lata. Trochę zaniepokojeni mrożącymi krew w żyłach opowieściami o nożowniczych rozprawach i złodziejach potrafiących ukraść silnik z zacumowanej łodzi wyruszamy. Rzeczywistość okazuje się zncznie lepsza. Awanturnicy raczej szukają innych okolic niż przystanie jachtowe, a spotykane tam załogi jachtów są zwykle życzliwe i z pogodą znoszą nawet wybryki naszego psa. Może moje obserwacje okażą się przydatne komuś, kto zechce skorzystać z resztek lata.

Porty i biwaki.

Zgodnie z przewidywaniem, dzikie biwaki prawie nie istnieją. Każde miejsce, nadające się do zacumowania, zaopatrzone jest w koślawy pomościk z tabliczką "CUMOWANIE PŁATNE". Ceny za postój są bardzo urozmaicone i na ogół, im miejsce bardziej wymaga zatrzymania jachtu ( np. przy wejściu do kanału ) tym wyższe. Z reguły nie mają żadnego związku ze standardem owego "portu". Parę przykładów. W Giżycku przy wejściu do kanału, postój w dobrze urządzonym porcie kosztuje 6 zł. W Rydzewie, przy pomoście z napisem "Sklep", na którym nasz pies o mało nie złamał sobie łapy, a toaleta czynna jest od godziny 13 ( czyżby jakieś reminiscencje PRL-u? ) - 7 zł. Również 7 zł. kosztuje postój na Kuli, przy przejściu z jeziora Bocznego na Jagodne, ale tu przynajmniej pomosty są bezpieczne, a gospodarz biwaku czaruje nas zeszkloną cebulką do kiełbaski. W Mikołajkach, postój w osławionej "Wiosce żeglarskiej" kosztuje aż 12 zł, a tuż obok, przy miejskim nadbrzeżu tylko 5 zł. Podobnie w Rynie. Wszystkie te opłaty nie obejmują oczywiście toalet i umywalni, jeśli są. W tym kontekście miłą odmianą jest camping "U Andrzeja" w Nidzie. Postój wprawdzie kosztuje 10 zł, ale obejmuje wszelkie sanitarne potrzeby, włącznie z ciepłą wodą i prysznicami. Na koniec biwak przy bindudze "Łysa" na jeziorze Nidzkim. Tu także nas skasowano, ale tylko na 3 zł, a miejsce jest urocze, czyste, są kontenery na śmiecie i plastikowe "sławojki". Po dobrym poszukaniu, miejsc, gdzie można zejść z Oriona na ląd suchą stopą trochę się jeszcze znajdzie, należy jednak bardzo uważać na czym się ową stopę stawia.

Szkwał.

Cała nasza flota wyrusza z Giżycka na południe, w kierunku Rydzewa. Na niebie bielą się cumulusy, wieje lekki wiatr z południowego zachodu, co zmusza nas do pracowitego halsowania w poprzek całego jeziora Niegocin. Kiedy zbliżamy się do ujścia na jezioro Boczne, na zachodzie wypiętrza się burzowa chmura. Po krótkim czasie jej czarna ściana zasłania niebo a wiatr zaczyna tężeć niepokojąco. Staramy się uciec pod zasłonę zawietrznego brzegu, ale po chwili jest już za późno - jachty z wściekłym łopotem wyluzowanych żagli płyną w niebezpiecznym przechyle. Mój załogant desperacko zabiera się na rozkołysanym pokładzie do zrzucania żagli. Wicher ma jeszcze dość czasu by rozerwać róg foka. Woda, jeszcze przed chwilą czarna i ozdobiona gęsto białymi grzywami, znika pod przykryciem niesionej wiatrem piany. Na szczęście żagle są już zrzucone i pod gołym masztem pędzimy z wiatrem w kierunku porośniętych trzcinami brzegów. Robi się płytko, więc podnosimy miecz, a po chwili rzucamy kotwicę na długiej linie. Jacht posłusznie obraca się dziobem do wiatru i staje. Wiatr zresztą ustaje jak ucięty nożem i jedynie ulewny deszcz przypomina o przeżytym przed chwilą szkwale. Cała przygoda nie trwała nawet dziesięciu minut. Rozglądam się po jeziorze. Dwa z naszych jachtów stoją w pobliżu nas całe i zdrowe. Widziałem zresztą jak zrzucały żagle podczas szkwału. Trzeci, który wyprzedził nas podczas wyścigu przez Niegocin, jeszcze przed szkwałem schował się na jeziorze Bocznym. Po upewnieniu się, że moim towarzyszom nie potrzeba pomocy, uruchamiamy silnik i wyruszamy na poszukiwanie brakującego jachtu. Szybko okazuje się, że stoi bezpiecznie przycumowany do koślawego pomościku w Rydzewie. Po drodze mijamy załogi jachtów pracujące przy podniesieniu przewróconej Sportiny. Kilka jachtów stoi na dnie rozległej mielizny, przekrzywionych w malowniczych pozach ale bezpiecznych. Po chwili mija nas patrolująca jeziora motorówka WOPR-u. Następnego dnia dowiadujemy się, że przewróconych jachtów było jednak sporo, a nawet utonęły dwie osoby. W tym zestawieniu maleńki Orion okazuje się bardzo dzielnym jachtem.

Pozdrowienia dla żeglarzy i przyszłych żeglarzy -

Szyper

Na początek strony